Do Allahabadu pojechalem troche "z braku laku". Nie bardzo chcialo mi
sie juz siedziec w Varanasi, do Agry bylo za wczesnie, a na Khujaraho
nie bylo wystarczajaco duzo czasu. No i miasto bez rewelacji.
Odwiedzilem Sangam, swiete mniejsce, gdzie do Gangesu wplywa Yamuna. A
widac dokladnie gdzie wplywa, bo jest od niego duzo czystsza.
Zajrzalem tez do Fortu Akbara, gdzie miesci sie mocno zaniedbana
swiatynia, oraz switynie Hanumana :). Na sam koniec jeszcze
przespacerowalem sie po slamsach. Troche sie zastanawialem, zanim tam
wszedlem, jeszcze dluzej zanim wyciagnalem aparat, ale w sumie luz.
Czasami to sam wiekszy pooploch wzbudzalem.
A teraz mam jeszcze 5 godzin czekania na pociag do Agry, gdzie
spotykam sie z moim szanownym kolega, Maciejem G., kompanem z kampanii
marokanskiej, i razem ruszamy na podboj Radzastanu, tez pustynnego
podobno.