BIrmanczycy zartuja, ze Orwell nie napisal o Birmie jednej ksiazki,
ale trzy. Bo nie tylko Birmanskie dni, ale takze Folwark Zwierzecy i
Rok 1984.
Birmanczycy generalnie zartuja bardzo duzo, na wszystkie tematy, rowniez polityczne i smieja sie przy tym do rozpuku. Obdarzeni
niesamowitym poczuciem humoru, "polewaja" caly czas, ze wszystkiego i
z kazdego, kto tylko znajdzie sie w polu razenia - z przechodzacego wlasnie turysty, z siebie nawzajem, a takze z siebie samych. Smiech, jak i usmiech nie znika z
ich twarzy, a czlowiek nieprzyzwyczajony na poczatku pobytu w Birmie
konczy kazdy dzien z geba bolaca od ciaglego odusmiechiwania sie.
Jezeli dodamy do tego nieslychana goscinnosc, pomocnosc i optymizm, to robi sie z tego najprzyjazniejszy i najukochanszy narod jaki mozna sobie wyobrazic, przynajmniej dla mnie :)
PS. Foto z miniatury nie moje, a kolezanki.