Mgiela przepedzila mnie z tego nieszczesnego parku do Bundi. I dobrze zrobila. Fajne miasteczko, z swietnie polozonym palacem
i fortem, sliczne wioseczki dookola. Pojezdzilem wiec znowu troche na bicyklu, powloczylem sie troche, w poszukiwaniu punktu
widokowego wlazlem na dach z 3 wscieklymi psami i nie wiem jak stamtad ucieklem i sie nie polamalem, znowu troche dzieci
postraszylem, wypoczynek po prostu, relax, znaczy sie.