..
bez nazwy

67 | 35396
 
 
2009-04-17
Odsłon: 1051
 

Dwa wesela

Na pierwsze weselisko trafilismy zupelnie przypadkiem, bylismy na cmentarzu, okazalo sie, ze w sasiedniej wsi jest impreza, to nas przewodnik wkrecil. I bylo warto... wszystko odbywalo sie w jednym tylko pokoju, towarzystwo usadzone na podlodze, kazdy dziadek z instrumentem perkusyjnym w rece, dookola rozstawione dzbany z lokalnym winem, z ktorych popijalo sie przez bambusowa slomke. Wszyscy weselutcy, graja, spiewaja, a najbardzie wesole babuszki hulaja na srodku izby i zaganiaja przybyszow do ow dzbanow. Folklor po prostu.

Kiedy omawialismy szczegoly drugiego trekingu, okazalo sie, ze we wsi, w ktorej mamy nocowac odbywac sie bedzie kolejne wesele. Napalilem sie strasznie, glownie ze wzgledu na doswiadczenia sprzed paru dni i ostatecznie zdecydowalismy sie na wlasnie na taki wariant, zwlaszcza, ze wies miala byc przez turystow rzadko odwiedzana, no i malo rozwinieta generalnie.

Do wsi dotarlismy okolo poludnia. Juz na pierwszy rzut oka cos mi nie pasowalo: dachy pokryte nie strzecha, a blacha, a przed kazdym domem zaparkowanych stalo kilka motorow. W naszej izbie kilku kolesi smacznie sobie spalo, co oznaczalo, ze na poczatek impry najwyrazniej sie spoznilismy. Po spacerze po "dzungli" do wioski moglisbysmy trafic z zamknietymi oczami, a to za sprawa muzy ostro napierdzielajacej z dwoch wypozyczonych w sasiednich wioskach (tych chyba bardziej rozwinietych) glosnikow. Zeby nie tracic cennego czasu, tylko szybki "prysznic" w strumieniu oddalonym o piec minut marszu, do ktorego dotarlismy oczywiscie na motorach, bo tam piechota juz nikt nie chodzi. A potem to juz zabawa. Po raz kolejny okazalo sie, ze zeby przelamac lody z Azjatami wystarczy sie tylko troche powyglupiac, co w sumie nie przychodzi mi trudno, ale konsekwencja byla niemozliwosc opedzenia sie od towarzystwa pozniej.
Muza, cale 6 czy 7 piosenek, jakie znalazly sie w dyskografii, walila do polnocy mniej wiecej. Od 8 towarzyszylo jej karaoke, bo kazdy juz slowa piosenek na pamiec znal. Ale nawet udalo sie usnac, obudzilem sie dopiero z koncem muzykowania, tak jak pozostale towarzystwo, ktore wczesniej odpoczywalo po trudach imprezowania. I zebralo im sie na nocne Kmerow rozmowy, nie wiem dokladnie jak dlugo im zeszlo, po znowu usnalem, ale nie predko tym razem - po jednej stronie hamaka baby, po drugiej chlopy, mialem wiec niezle stereo. Ale dlugo nie pospalem. Obudzil nas koles, ktory najwyrazniej mial problemy z gardlem, co poznac mozna bylo po ciaglym odchrzakiwaniu i spluwaniu, chrrrr, tfuuu, chrrrr, tfuuu... i tak przez dwie godzinki, ciagle nie wiemy co dzialo sie z plwocinami, bo koles spal daleko od drzwi. A potem to juz tylko kury zapialy i cal towarzystwo wskoczylo na motory, coby toalecie porannej sie poddac, robiac przy tym halas niemilosierny. Kiedy wstawalem z hamaka, gospodarz zapytal mnie lamanym angielskim "Jak minela noc?" 

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
iza sapuła 2009-09-30 22:51:26
Czytam i czytam Twoje relacje i nie moge przestac :). Ogomnie podoba mi sie to Azja story :).


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd