..
bez nazwy

67 | 51241
 
 
2009-05-16
Odsłon: 1400
 

Hipisi i plecakowcy

Przed wyjazdem zmienilem nazwe bloga na "On the Hippie Trail", czyli
"Na hipisowskim szlagu", a moze "Sladami hipisow"? Koslawo to jakos
brzmi. Bo o ile po angielsku "hippie trail" funkcjonuje jako przyjeta
calosc odnoszaca sie do pewnego wyraznego nurtu kulturowego, to w jezyku polskim o "hipisowskim szlaku" nie mowi sie na codzien. Mysle, ze nie bez znaczenia jest tutaj historia. W latach 60. i 70. kiedy zachodni hipisi przemierzali Azje i
zakladali swoje komuny w Teheranie, Kabulu, Goa czy Katmandu,
dzialalnosc naszych hipisow byla mocno ograniczona realiami
politycznymi, totez "hipisowski szlak" dla polskich hipisow nie bardzo
istnial, stad chyba brak takiego utartego jak w angielskim zwrotu, tak samo nacechowanego kulturowo.No i dlatego ostatecznie zdecydowalem sie na tytul po angielsku, choc mocno pretensjonalnie to wyglada, trzeba przyznac (dlatego pewnie nieflugo znowu zmienie nazwe).

Tytul zainspirowal moj dyrektor metodyczny z UK, Sheun, kiedy ktoregos
dnia opowiedzialem mu o moich planach. Strasznie sie chlopina rozmazyl, bo cos mi sie wydaje, ze swojego czasu z niejednej fajki przypalal
(tyton). Ale ja nie jestem zaden hipis - nie mam z hipisami za duzo wspolnego oprocz miejsc, ktore odwiedzam. Bo prawdziwych
hipisow, tych pamietajacych dawne lata juz prawie nie ma, a wszyscy
polykacze ognia, zonglerzy i inni pozerzy z plaz Kerali, Karnataki czy
z Katmandu hipisami nigdy nie beda, nie wazne jakie ubranka beda nosic
albo jakie brednie opowiadac po przepaleniu .

W Azji Poludniowo-Wschodniej pozerow bylo mniej, ludzie bardzo
naturalni, "spontaniczni". Doszedlem do wniosku jednak, ze na tutejsza
scene "plecakowcow" nie jestem wystarczajaco "cool", no i za stary
chyba juz jestem. Bo ludzi w moim wieku tutaj praktycznie
nie ma, a dominuja ci okolo dwudziestki, ktorzy w podrozowaniu
szukaja ciagle jeszcze troszke innych doznan. Nie zebym stronil od piwka od
czasu do czasu, albo damskiego towarzystwa, ale latwa dostepnesc
jednego czy drugiego nie jest bynajmniej priorytetem przy wybieraniu
celow podrozy.

Naturalnie udalo mi sie spotkac mase swietnych ludzi i nawiazac duzo
wartosciowych znajomosci, zwlaszcza w Birmie i w Laosie, ale
wylowienie ciekawych ludzi z calego tlumu nieciekawych jest czesto
nielatwe - za duzo ich tu jest. Paradoksalnie, czasami latwiej bylo mi nawiazac kontakt z emerytami... A moze nie ma w tym nic paradoksalnego? Moze to juz teraz
tak bedzie?
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd