..
bez nazwy

67 | 51135
 
 
2009-05-28
Odsłon: 965
 

Java

Na Jawie spedzilem, podobnie jak na Sumatrze, tydzien. Lot do Dzakarty
przebiegl bez komplikacji, choc jak patrze na lotniska indonezyjskie,
kontrole bagazu, to sie zastanawiam, jak to mozliwe, ze tak malo
samolotow sie rozpierdziela, a brodaci bracia z Jama Ismalia nie
rozwalaja jeszcze wiecej. Ale nic, dolecialem.

W Dzakarcie spedzilem jeden dzien, choc nie planowalem, i to byl
generalnie blad, bo oprocz fenomenalnych korkow, to miasto ma malo do
zaoferowania. Potem pojechalem do Yogyakarty, stolicy kulturalnej i
naukowej Jawy, troche jak nasz Krakow, ale tylko troche - porownanie
mocno na niekorzysc Krakowa. W okolicy Jogji zajrzalem do Borobudur i
Parambanan, dwoch kompleksow swiatyn porownywanych znowu do Bagan i
Ankgor Wat, ale chyba tylko przez tych, ktorzy ani w Baganie ani w
Angorze nie byli - nie ta liga, nie ta skala. Ale i tak sa to
najciekawsze obiekty sakralne na Jawie, wiec zajrzec trzeba. Tzn.
trzeba na pewno do Borobudur, a Parambanan zostawilbym milosnikom
rusztowan i kiepsko poukladanych puzli. Potem wpadlem do Cemoro
Lawang, pod wulkanem Bromo, gdzie dane mi bylo obejrzec najlepszy
chyba widok w calej Azji Poludniowo-Wschodniej.

Tak sie jakos dziwnie zlozylo, ze na Jawie akurat snem nie bardzo
moglem sie nacieszyc, troche z wyboru, troche ze wzgledu na
okolicznosci. Bo albo pociag nocny trzeba bylo wziac, albo padl
wentylator zamieniajac pokoj w saune, albo muezin tak napierdzielal z
meczetu, ze sie nie dalo spac. Na Jawie sie najwyrazniej nie spi, jak nazwa wskazuje.

Brak porzadnego spania przez pare nocy, ciagle intensywne tempo, a do
tego lekkie rozluznienie, bo to juz przeciez prawie koniec, przeciez
juz sie prawie wszystko udalo, i nagle dalem sie zaskoczyc przez serie
strajkow albo buntow, lepiej. Najpierw zbundowaly sie oczy, prawe do
lewego, w odstepach 24 godzinnych, tak, ze do tej pory patrze na swiat
przez mgle, a swiat na mnie jak na potwora, bo to co powinno byc
biale, to jest czerwone. Na szczescie juz nie boli. Po kolejnych 24
godzinach, bez wiekszego powodu dostalem prawie 40 stopniowej
goraczki, mimo ze i tak bylem juz na antybiotyku. Goraczka szybko
zeszla, ale nastepnego dnia rano zbuntowalo mi sie kolejne oko, tym
razem szklane, podstawowe, wiec na ostatnie 5 dni zostalem bez
szerokiego kata, a w miescie bez tego nie poszaleje.

Na koniec Indonezji zostala mi Surabaya, skad wylatywalem z powrotem
do Malezji. Przewodniki nie pisza za duzo dobrych rzeczy o tym
miejscu, turysci nie zostaja tu na dlugo, wiec lokalsi do bialych nie
sa przyzwyczajeni i chwal Cie za to Hanumanie, bo ostatni moj dzien n
na Jawie byl rewelacyjny ze wzgledu na ludzi. Choc malo kto cokolwiek
wiecej po angielsku niz "Hello Misterrrr!" potrafi powiedziec, to i
tak usmialem sie z nimi strasznie. Jezyk ciala i dobre nastawienie
wystarcza. Indonezje opuszczelem wiec w dobrym humorze i bede ja
bardzo dobrze wspominal. Bardzo dobrze.
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd