Nigdy wczesniej nie mialem okazji poraftingowac sobie po bialej wodzie, az nagle trafila sie okazja. Bo trudno sobie wyobrazic lepsze miejsce na rafting niz Nepal. Padlo na klasyk, Kali Gandaki, i musze powiedziec, ze sie podobalo. Bylo mokro, zimno, adrenalinka momentami nawet nawet. Za burte wypadlem tylko raz, ale za to w jakim stylu - stracilem do wody kolege, z ktorym dzielilem zaszczytne miejsce na przodzie pontonu.
Niestety aparat zostal w sejfie w agencji, ktora organizowala impreze, czego troche zaluje. Na pewno nie przetrwalby ani 5 minut w czasie splywu, ale w przerwach moglby sie przydac, bo i sceneria ciekawa i dzialo sie tez nie malo, szczegolnie wieczorami. Mam za to film na DVD, gdzie uwieczniono nasze wyczyny ;)
KOMENTARZE
2008-11-10 16:26:46
Ale faktycznie szkoda, że fot nie ma:( w kazdym razie napisane tak że sam bym chętnie tam wyskoczył