Ostatnio zazywam spacerow dla zdrowia,
skupiam sie na scenerii, zdjecia pstrykam, z lokalsami sie probuje
komunikowac (z roznym skutkiem), czyli uprawiam dyscypline znana pod
staropolskim terminem "treking".
Tylko jak popatrze sobie na te wszystkie gorki ponad, i pomysle, ze w
domu, w wersalce nowiusienkie alp wingi, co jeszcze lodu nie zaznaly,
leza, to troche chce mi sie uciekac wyzej, zwlaszcza ze tutaj te jaki
i to bydlo wszedzie dookola.